
Kolejnym zdarzeniem, które może się Wam spodobać, i którym chciałbym się podzielić jest wezwanie dotyczące zdrady małżeńskiej. Wezwanie wystosował mężczyzna, który oświadczył, że od kilku miesięcy jest w separacji z żoną. Jego zdaniem kobieta zamiast rozmyślać o wspólnej przyszłości i przygotowywać strategię na naprawę ich relacji, dopuszcza się zdrad. Aby potwierdzić wątpliwości i móc wytknąć małżonce winę powziął decyzję o wynajęciu prywatnego detektywa. Detektyw bezskutecznie śledził kobietę od kilku tygodni, jednak właśnie tego dnia, miał dokonać się znaczącego przełom w prowadzonym śledztwie.
Miał zauważyć mężczyznę, który w godzinach popołudniowych wszedł do mieszkania partnerki zgłaszającego. Gdy wezwany przez śledczego małżonek pojawił się na miejscu, partnerka odmówiła wpuszczenia go do mieszkania i właśnie wtedy podjął decyzję o wezwaniu funkcjonariuszy. Po przybyciu na miejsce rozmówiłem się zarówno ze zgłaszającym jak i wynajętym detektywem, wyperswadowałem mężczyzną, że policja nie jest organem uczestniczącym i odpowiedzialnym za ratowanie cudzych związków. Tym bardziej policja nie udziela pomocy w sprawach rozwodowych. Nie udzielamy również poradnictwa w sprawach damsko-męskich, więc reasumując moja obecność jest bezzasadna. Będąc już na miejscu postanowiłem jednak rozmówić się również z małżonką zgłaszającego i rozpytać, na okoliczność naszego wezwania.
Drzwi otworzyła wysoka, szczupła, zadbana kobieta w wieku około 40 lat – bardzo elegancka. Oświadczyła, że od kilku lat nie układa jej się z mężem i wszystko sprowadza się do decyzji o rozwodzie. Dodała, że jest na etapie układania sobie życia z nowym partnerem, który rzeczywiście przebywał w tamtej chwili w mieszkaniu.
Ku mojemu zaskoczeniu nowym przyjacielem kobiety okazał się znany mi – POLICJANT. Kolega z innego komisariatu, który od jakiegoś czasu spotykał się z małżonką zgłaszającego. No cóż, już tak bywa – wygrywa lepszy.
Oczywiście przed zgłaszającym przemilczałem to, co zastałem w mieszkaniu. Lepiej nie eskalować konfliktu, poza tym lokal stanowił własność kobiety, więc decyzja o przyjmowaniu gości należała wyłącznie do niej.
Na koniec ponownie pouczyłem zgłaszającego i poinformowałem, że policja nie udziela pomocy w tego typu sytuacjach. Nadmieniłem, że ma prawo korzystać z usług detektywa, ale niech pamięta, że granicę jego praw stanowią prawa innych osób.
Takie miłosne trójkąty nigdy dobrze się nie kończą.
Taki jest świat.