Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą…

businessinsider.com.pl

Istnieje takie powiedzenie, które wskazuje jedyną słuszną drogę do bogacenia się i pomnażania swojego kapitału, a brzmi ono następująco – oszczędnością i pracą ludzie się bogacą. Pomijam już genezę powiedzenia, skupiam się jedynie na jego znaczeniu i wydźwięku w obecnych czasach.

Przeczytaj również: Nie strasz dziecka policjantem!

Zadaję sobie pytanie – co o tym myśleć? Całkowicie się z przedstawioną tezą zgadzam.

Na tym w zasadzie moglibyśmy zakończyć ten wpis, ale chciałbym rozwinąć swoją odpowiedź, a przy okazji opowiedzieć historię, która kilka miesięcy temu przydarzyła mi się na służbie.

Praca jest to jedyna słuszna, właściwa droga prowadząca do zdobywania pieniędzy, pod tym pojęciem w moim mniemaniu zawiera się zarówno standardowa praca zarobkowa, jaką każdy sobie wyobraża, inwestycje podejmowane w celu pomnożenia stanu posiadania, ale także tzw. gra na giełdzie, (choć to pojęcie  moim zdaniem jest dosyć krzywdzące dla rynku i w znacznym stopniu przeinacza jego istotę), oraz inne działania na rynku kapitałowym, o których już kiedyś pisałem.

Moja odpowiedź będzie dwuczęściowa.

Po pierwsze ludzie nie oszczędzają, tzn., zapanował jakiś dziwny model konsumpcjonizmu, który kreują media, reklamy. Model błędnych zachowań, w którym ludzi utwierdzają pseudocelebryci, infuencerzy. Przekaz ten informuje o konieczności zakupu, potrzebie posiadania czegoś z gruntu zbędnego, niepotrzebnego. Retoryka tego przekazu brzmi – kup, bo to Ci potrzebne, bo poczujesz się lepiej, bo będziesz fajniejszy niż inni. Kup, żeby tylko kupić – rozumiem, że reklama to dźwignia handlu i tak to musi działać, ale jest to tak głęboko zaszczepione w ludziach, że często słabsze umysły się w tym zatracają, i mało, że nie posiadają oszczędności, do których odnoszę się na wstępie to, co gorsza budzą się z ręką w nocniku i uzmysławiają sobie, że są cholernie zadłużeni.

Ten medialny bełt robi papkę z mózgu i odbiera resztki zdrowego rozsądku. Poznałem osobiście na interwencji osobę, która była kimś na wzór zbieracza. Kompulsywnie dokonywała zakupów internetowych. Nie wiem jak fachowo się ta przypadłość nazywa – ma pewnie jakiś termin medyczny. Ów człowiek dokonywał transakcji za pomocą jakiejś platformy powiedzmy, że mowa o telezakupach M.

Czy ta osoba kiedykolwiek z zakupionego badziewia korzystała? Oczywiście, że nie!

Kiedy przestawała kupować? Kiedy limit na karcie kredytowej był wykorzystany pod sufit i zaczynał się problem regulacji zadłużenia.

Spokojna głowa, zawsze można iść do innego banku i wystarać się o kolejną kartę.

Nie wiem, jakie były dalsze losy tej osoby, ale co by nie mówić jest to po prostu straszne.

Druga rzecz, to wspomniana już – praca. Coraz częściej ludzie myślą, że coś im się należy. Na pytania – o powód, dla którego cokolwiek powinni otrzymać serwują najstarszy i najbardziej prymitywny argument.

– Bo tak!

Są to najczęściej młode osoby, które w życiu stroniły zarówno od edukacji, pracy zarobkowej. Po części nawiązuje również do osób opisanych w moim tekście pt. Beneficjent 500+.

Osoby, o których mówię są najczęściej zdrowe, silne, ale pozbawione metaforycznej woli walki o lepszą przyszłość. Twierdzą, że to państwo powinno się nimi zająć, płacić za wszystko, a oni będą dbać o przyrost naturalny i głosować na tych, którzy obiecują najwięcej „pieniążków”.

Historia, którą zapowiedziałem na początku wydarzyła się kilka miesięcy temu. Wezwanie pochodziło od kobiety w wieku 40 lat, która sprzedawała za symboliczne kilkadziesiąt złotych na OLX-ie niepotrzebne ubranka, jakieś zabawki, oraz wózek.

Kobieta znalazła na opisane powyżej rzeczy nabywcę – była to młoda kobieta w wieku 22 lat, która przybyła pod wskazany adres, aby sfinalizować transakcje. W czym tkwił, zatem problem? Co było powodem interwencji?

Mianowicie to, że kobieta zamiast zapłacić zaaprobowaną wcześniej kwotę, na miejscu chciała się jeszcze targować. Ba, ona żądała wydania tych pudeł za darmo! W celu osiągnięcia zamierzonego celu była w stanie krzyczeć, bluźnić, szarpać zgłaszającą.

Argumenty, których między innymi i ja byłem świadkiem brzmiały:

  • Ja bardziej tego potrzebuje,
  • Nie mam pieniędzy,
  • Mam małe dzieci, a one już i tak kosztują,
  • Chcesz zarabiać na ludzkiej krzywdzie,
  • Przecież tego już nie potrzebujesz.

Całość wypowiedzi urozmaicał również kwiecisty język, jakim operowała dziewczyna. No dobra tyle wystarczy – było tego oczywiście znacznie więcej, ale nie o to tu przecież chodzi.

Zgłaszająca musiała kupić to za swoje własne pieniądze, później spakować, wystawić na sprzedaż za symboliczny – wdowi grosz, a tu ktoś przychodzi, łamie wcześniej ustalone warunki i jeszcze obraża.

Nie pojmuję jak można być, aż takim egoistą. Jak można twierdzić, że cokolwiek nam się należy skoro nie daliśmy nic konstruktywnego w zamian? Aż strach pomyśleć, na kogo wyrosną dzieci tej kobiety skoro mają taki przykład i takie ideały.

Zawsze, gdy w przestrzeni internetowej natrafiałem na hasło: MADKA. Traktowałem to z uśmiechem i niedowierzaniem, ale jak się okazało to nie jest wymysł. Tacy ludzie naprawdę istnieją.

Jestem bardzo ciekaw, co Wy myślicie w tej kwestii?

Artykuł wart uwagi: Beneficjent 500+

Dziękuję, że przeczytałaś / przeczytałeś mój artykuł i proszę Cię bardzo o podzielenie się nim z Twoimi znajomymi. Im więcej osób z tego skorzysta, tym będę szczęśliwszy. I myślę, że im także może się on przydać. Dzielcie się na Facebooku, Instagramie, Twitterze, mailem – gdzie tylko chcecie i uznacie za stosowne. Zapraszam również do odwiedzenia mojego konta FB i zadawania pytań.

Do kolejnego 🙂

3 Comments

  1. Ja może do pracujących teraz nie należę ani nigdy nie miałem szefa choć coś robiłem jako sprzedawca albo twórca (tu po 16 – 18 h za free) ale też miałem taki przypadek.
    Sprzedawałem starą Playstation 3 aby sobie kupić lepszą Playstation 5 (tak wiem głupi byłem)…
    I przyszedł pan 50+ letni z synem 13 lat i chcieli kupić od mnie ten sprzęt, chcieli abym poazał jak działa, no ok. ALe zaczęli wydziwiać, abym odpalał gry i grał abym założył konto na niej i tak marudząc siedzieli u mnie przeszło godzinę a do transakcji nie dochodziło. Już za przeproszeniem żyłka mi wyszła i się pytam czy kupią a oni, że muszą zadzwonić do mamy o pieniądze. Wyszli i już nigdy nie wrócili… Od rodziny dowiedziałem się, że oni grali na czas, chcieli mnie zanudzić abym albo kolosalnie zbił cenę albo nawet oddał konsolę…

    Pomijając fakt, że pewnie teraz bym oddał tą Playstaion za free choć w sumie może tylko wrogowi bo uważam, że to sprzęt który uzależnia i do niczego dobrego nie prowadzi to tacy są naciągacze. Niemniej gdybym wtedy był mądry jak teraz to bym oddał tą PS3 za free i bym tej nowej Playstation nie kupił – tak teraz sądzę, że to był znak opatrzności.

    Sądzę, że oddawanie rzeczy za free to szczytna idea ale musi wyjść ze świadomości strony oddającej i ta “kupująca” kobieta nie powinna tak się zachowywać i na siłę wyrywać i krzyczeć.
    W sumie to szkoda mi jednej i drugiej kobiety, pierwszej, że miała taki problem a drugiej, że jest tak biedna i bezradna.

    Np. Ja pomogłem swojemu hejterowi który mnie dyskredytował, dałem mu w potrzebie 100 PLN a później z Mamą zdecydowaliśmy gdy oddawał tą sumę, że mu podarujemy 50 PLN. Zresztą sam mu wcześniej podarowałem 25 PLN.
    Facet jest upośledzony, niby nie jest chory psychicznie ani umysłowo (w odróżnieniu od mnie) ale czuć, że coś mu jest. Może wyuczona bezradnośc, może jest dziwakiem a może stroni od pracy?
    Nie dość tego moja Mama podpowiedziała mu gdzie ma iść i załatwiła mu rozmowę aby dostał pieniądze i wyżywienie.

    Co do mnie to uczę się tego programowania ale idzie jak pod górkę a poza tym zmagam się z otyłością polekową przez co zagraża mi szereg innych chorób oraz ciężką chorobą psychiczną która przy każdej próbie nauki z urządzeń więcej niż 1 – 2 h często mnie nokautuje a lekarze nie chcą za free pomóc i nawet wyjaśnić mi jak te moje schorzenie się nazywa które mnie dobija oprócz tej mojej choroby – mają dla mnie 30 sekund.

    Co do zbieractwa to takie zbieranie jest fajne bo pociesza w tym okropnym Świecie, oczywiście ja nie zaciągam kredytów ale mam manię kupowania 4 – 10 książek miesięcznie a to mnie kosztuje nawet 400 PLN i stąd walczę ciągle walczę o zaprzestanie tego nałogu i kupowanie tylko w 3 Święta: Wielkanoć, Urodziny i Boże Narodzenie a może nawet w dwa…
    Tylko problem jest taki, że to daje mi dawkę dopaminy i zaspokoja moją potrzebę bezpieczeństwa, bo np mam 40 lat to trzeba poczytać o prostacie, to książki o prostacie, a to trzeba poznać psychologię łaknienia to książki o psychologii odżywiania, a to coś o lękach nowego a to coś ku pokrzepieniu serca Beaty Pawlikowskiej bo jej stare ksiazki przeczytałem…
    Powiem Ci że lista się wydłuża co miesiąc a i tak odejmuje z niej 50%. Chyba muszę mieć zakaz zaglądania do internetowych księgarń – niemniej kroki musze podjąć i to raczej ciąć do zera aby odciąc ten zakupowy narkotyk.

    Trzymaj kciuki i rozum każdą ze stron i każdej współczuj ale bądź prawy!
    A zbędne książki jak się zmotywuję to sprzedam i zainwestuję w akcje! Albo oddam je do biblioteki bo latać codziennie na pocztę za 4 – 6 zł zarobku to męczarnia – a może jestem leniwy albo szanuję swój czas?
    Pozdrawiam Cię!

Leave a Reply