
Kiedyś w końcu musiał nadejść czas na napisanie czegoś na temat polskiego duchowieństwa. Przewiduje, że co najmniej 30 procent czytelników przez niniejszy artykuł może mieć do mnie spore pretensje. Druga grupa, zaś powinna być usatysfakcjonowana.
Zostałem wychowany w wierze katolickiej, przez wiele lat aktywnie uczestniczyłem we mszach świętych, a na swej drodze życiowej odebrałem wszelkie niezbędne sakramenty. Od kilku lat należę jednak do grupy, którą można określić jako: wierzący – niepraktykujący.
Mówiąc wprost – nie przepadam za tymi, którzy nazywają siebie pośrednikami między Bogiem, a ludźmi.
W każdej grupie – czy to społecznej czy zawodowej – trafiają się czarne owce i to oczywiste, ale wśród pasterzy dusz jest to wyjątkowo wyraźny odcień szarości. Będąc mieszkańcem jakiegokolwiek miasta od podszewki znasz zapewne obecnych tam duchownych. Znasz ich słabości, grzechy, szemrane biznesy i to nie tylko, dlatego, że pełnisz służbę w tym samym ośrodku miejskim.
Warto przeczytać: Technologie przyszłość, a nasze wspólne bezpieczeństwo
Musimy głośno i wyraźnie zdefiniować pewne rzeczy. Zatem niech wybrzmi – duchowni to ludzie tacy jak my, posiadają te same pragnienia, w identycznym stopniu lubią otaczać się ładnymi rzeczami, uwielbiają przepych i dobrobyt, w ten sam sposób poszukują akceptacji i poklasku – tak jak wszyscy są kierowani przez biologię i chuć.
Może i jesteśmy podobni, ale jednak nie do końca. Jest między nami zasadnicza różnica. Oni, bowiem mają czelność uważać się za lepszych, wytykać nam błędy, stawiać się w roli autorytetów, lokalnych mędrców – tych wybranych. To wszystko pomimo własnych, częstokroć liczniejszych i gorszych występków!
Stawiają się w pozycji uprzywilejowanej, gdyż to Oni słuchają naszych grzechów…

Nie urządzam tu żadnej prywaty – oceniam tę grupę zawodową na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń zdobytych zarówno poprzez prywatną znajomość z duchownymi jak i całą obecną działalność zawodową.
Moje pierwsze doświadczenie zawodowe związane z duchowieństwem pochodzi sprzed kilku lat. Pewnego dnia dostałem wezwanie do jednego ze znanych hoteli znajdujących się na terenie miasta, aby zapobiec incydentowi suicydalnemu, którego miał dopuścić się znajdujący się tam mężczyzna.
Na miejscu zastaliśmy kompletnie nietrzeźwego mężczyznę, który oświadczył, że pragnie odebrać sobie życie z powodu nieszczęśliwej miłości. Dodał, że znalazł się w trudnym położeniu. Uczucie, którym darzy pewną kobietę stało się dla niego przyczyną wszystkich wydarzeń. To uczucie stało się wręcz zgubne. Niebyło by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż ów mężczyzna był – księdzem katolickim – należącym do tamtejszej diecezji.
Jak się później okazało dzień, w którym wezwano nas do hotelu był ostatnim dniem przymusowego urlopu, jaki na tego duchownego nałożył Sąd Biskupi. Powodem urlopu było to, iż mężczyzna podczas pełnienia swojej posługi kapłańskiej miał wielokrotnie dopuścił się złamania zasady celibatu, oraz dopuścić się upojenia alkoholowego. Obiektem jego uczuć była jedna z kobiet przynależąca do tamtejszej parafii – z którą miał żyć i współżyć od ponad dwóch lat.
Rozterki mężczyzny polegały głównie na niemożności podjęcia decyzji, odnoszącej się do obrania jednej konkretnej ścieżki życiowej – wybrać kobietę i wybrać wspólne życie po zrzuceniu sutanny, czy jak sam określił lekkie, pozbawione kłopotów życie – podczas gdy wierni stale przynoszą pieniądze.
Jak nie trudno się domyślić, tego dnia mężczyźnie nie było już dane dotrzeć do budynku kurii. Problemy sercowe i myśli samobójcze doprowadziły delikwenta do – darmowej konsultacji psychiatrycznej, oraz podróży na izbę wytrzeźwień.
Stosowne wnioski wyciągnij sam.
Jeśli tekst ten spotka się z odpowiednio dużym odzewem to nie omieszkam podzielić się z Tobą kolejnymi ciekawymi historiami z policyjnych interwencji.
Artykuł wart uwagi: Telewizyjny obłęd: 1 kraj- 2 światy
Dziękuję, że przeczytałaś / przeczytałeś mój artykuł i proszę Cię bardzo o podzielenie się nim z Twoimi znajomymi. Im więcej osób z tego skorzysta, tym będę szczęśliwszy. I myślę, że im także może się on przydać. Dzielcie się na Facebooku, Instagramie, Twitterze, mailem – gdzie tylko chcecie i uznacie za stosowne. Zapraszam również do odwiedzenia mojego konta FB i zadawania pytań.
Będę niezmiernie wdzięczny, jeśli wesperz moje działania za pośrednictwem platformy Patronite. Z góry dziękuję!
Strzała! 🙂