Polska katolipa

Kiedyś w końcu musiała nadejść pora na napisanie czegoś na temat polskiego duchowieństwa. Estymuje, iż co najmniej połowa z czytelników przez ten segment mnie znienawidzi, druga grupa powinna być jednak usatysfakcjonowana.

Wychowano mnie w wierze katolickiej, na swej drodze odebrałem wszelkie niezbędne sakramenty. Od kilku lat należę jednak do grupy: wierzący – niepraktykujący..

Mówiąc wprost – nie przepadam za tymi, którzy nazywają siebie pośrednikami między Bogiem, a ludźmi.

W każdej grupie czy to społecznej czy zawodowej trafiają się czarne owce i to oczywiste, ale wśród „pasterzy dusz” jest to wyjątkowo wyraźny odcień czerni. Będąc mieszkańcem jakiegoś miasta znasz obecnych tam duchownych od potrzewki. Znasz ich słabości, grzechy, szemrane biznesy i to nie tylko, dlatego, że pełnisz służbę w tym samym mieście.

Duchowni to ludzie tacy jak my, posiadają te same pragnienia, co my, tak samo lubią przepych i dobrobyt, w ten sam sposób poszukują akceptacji i poklasku. Tak jak wszyscy są kierowani przez biologię i chuć.  Hola hola, może i jesteśmy podobni, jednak nie do końca. Jest między nami drobna różnica. Oni mają czelność uważać się za lepszych, wytykać nam błędy, stawiać się w roli autorytetów, mędrców, tych wybranych, którzy pomimo własnych, częstokroć gorszych występków uważają się za lepszych. Stoją w uprzywilejowanej pozycji gdyż to oni słuchają…

Nie urządzam tu żadnej prywaty, oceniam tę grupę zawodową na podstawie doświadczeń zdobytych zarówno przez prywatną znajomość z duchownymi jak i działalność zawodową.

Moje pierwsze doświadczenie zawodowe związane z duchowieństwem pochodzi sprzed kilku lat, gdy oto dostaliśmy wezwanie do pewnego znanego hotelu, aby zapobiec odebraniu sobie życia przez znajdującego się tam mężczyznę. Na miejscu zastaliśmy kompletnie nietrzeźwego mężczyznę, który oświadczył, że pragnie odebrać sobie życie z powodu nieszczęśliwej miłości. Dodał, że znalazł się w trudnym położeniu, a uczucie, którym darzy pewną kobietę stało się dla niego zgubne. Niebyło by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż ów mężczyzna był księdzem katolickim należącym do tamtejszej diecezji.

Jak się później okazało dzień, w którym wezwano nas do hotelu był ostatnim dniem przymusowego urlopu, jaki na księdza nałożył biskup. Powodem urlopu było to, iż mężczyzna podczas pełnienia swojej posługi kapłańskiej miał wielokrotnie dopuścił się złamania zasady celibatu. Obiektem jego uczuć była jedna z parafianek, z którą współżył od ponad 2 lat. Rozterki mężczyzny polegały głównie na niemożności podjęcia decyzji, odnośnie ścieżki życiowej, wybrać kobietę i wspólne życie po zrzuceniu sutanny, czy jak sam określił lekkie pozbawione kłopotów życie, – podczas gdy wierni stale przynoszą pieniądze.

Jak nie trudno się domyślić, tego dnia mężczyźnie nie było już dane dotrzeć do kurii. Problemy sercowe i myśli samobójcze doprowadziły delikwenta do darmowej konsultacji psychiatrycznej oraz podróży na izbę wytrzeźwień.

Stosowne wnioski wyciągnijcie sami.

Jeśli tekst ten spotka się z dużym i pozytywnym odzewem to nie omieszkam uraczyć Was kolejnymi ciekawymi historiami, których mam mnóstwo.

 Taki jest świat.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.