
Wydarzenie, które chciałbym opisać miało miejsce na początku mojej przygody z Policją.
Był poranek około 6:00 rano, właśnie zamierzałem powrócić na jednostkę, gdyż czas mojej nocnej służby nieomal dobiegł końca, gdy na terminal mobilny MTN dostałem następne zgłoszenie. Była to kolejna interwencja, tym razem miała status – pilne. Zgłoszenie dotyczyło zgonu, do którego miało dojść w jednym z mieszkań w centrum miasta.
Udałem się pod wskazany adres. Po wejściu na klatkę zobaczyłem uchylone drzwi do jednego z mieszkań. Nie sprawdziłem nawet dokładnie, czy to o ten adres chodziło w zgłoszeniu. Natychmiast wszedłem do lokalu. W progu pomiędzy łazienką, a korytarzem zobaczyłem leżącego na podłodze młodego mężczyznę. Na nim, zaś siedziała kobieta w podobnym wieku i stale płakała.
Nie, to nie był zwykły płacz. Ona wyła w niebogłosy i błagała swojego partnera, aby do niej powrócił.
Pospiesznie przystąpiłem do działania. Ściągnąłem dziewczynę z leżącego mężczyzny. Sprawdziłem jego oddech – brak. Sprawdziłem tętno – brak. W tamtym momencie już wiedziałem, że mężczyzn był martwy. Przystąpiłem jednak do masażu serca, aby spełnić wolę kobiety.
Nigdzie na ciele mężczyzny nie zauważyłem żadnych niepokojących śladów zarówno zranień, krwi, sińców. Kobieta również wyglądała normalnie…
Po kilku minutach na miejscu pojawiła się załoga pogotowia, która potwierdziła moje słowa. Mężczyzna nie żył…
Nie ma takiej mocy, która w momentach największego bólu, w obliczu tragedii mogłaby dać ukojenie. Mimo to byłem zmuszony ustalić fakty i poznać ciąg wydarzeń, które miały miejsce w mieszkaniu. Wszystko w takim momencie może mieć istotne znaczenie w kontekście działań Policji i Prokuratury.
Kobieta ciągle łkała, ale przekazała mi, że ona i mężczyzna leżący na podłodze są małżeństwem. Pobrali się zaledwie 7 miesięcy wcześniej. Opisała, jak to małżonek dnia wcześniejszego nie był w stanie pójść do pracy z uwagi na zły stan zdrowia. Byli święcie przekonani, że to jakiś wirus, lub zatrucie i ogólna słabość organizmu minie po jakimś czasie samoistnie bez konieczności konsultacji lekarskiej. Dziś, zaś małżonek postanowił udać się do pracy pomimo wszystko. Wstał o 5:00, poszedł pod prysznic, a gdy wychodziła z łazienki runął na podłogę niczym porażony prądem.
Pomimo prób do budzenia i reanimacji mężczyzna nie reagował.
Gdy ostatnie ze słów opuszczało usta kobiety, ta ruszyła na przód. Odepchnęła ratownika medycznego, padła na kolana przed martwym mężem i zaczęła krzyczeć…
“Wróć do mnie! Nie zostawiaj mnie samej! Nie dam sobie bez Ciebie rady! Boże oddaj mi go!”
Możecie wierzyć, lub nie, ale ten widok niedoświadczonemu wtedy policjantowi mógł przepalić bezpieczniki. Taka skala tragedii to coś dramatycznego i niepojętego w odniesieniu do osób będących koło 30-stki. Zaczynasz się zastanawiać i myśleć – “cholera, co tu właśnie zaszło? Przecież, oni są w Twoim wieku!”
To jednak jeszcze nie wszystko, bo kobieta zadzwoniła po swojego teścia, a ojca zmarłego. Kolejnym z ciosów i emocjonalnych wulkanów była reakcja przybyłego na miejsce mężczyzny. Miał on maksymalnie 60 lat, zniszczony życiem, niczym niewyróżniający się zwykły facet.
Mężczyzna również padł na podłogę nieopodal miejsca, w którym spoczywały zwłoki jego syna. Zaczął okładać go rękoma po piersiach, szarpać i wrzeszczeć “Tylko nie ty! To powinienem być ja!”
Osoby, które doświadczają takiej skali tragedii nie powinny pozostać nigdy same. Na szczęście w tej sytuacji teść wraz z synową mogli razem zatopić się w tym smutku i wspólnie przebrnąć przez to wszystko co zgotował im los.
Z uwagi na przekazane ustalenia Prokurator zaniechał przybycia na miejsce. Wykluczono również udział osób trzecich.
Po wizycie lekarza, który wystawił kartę zgonu okazało się, że najbardziej prawdopodobną przyczyną zgonu był zawał mięśnia sercowego. Zawał w tym wieku! Będąc bardzo młodym, wciąż niedoświadczonym na tak wielu polach człowiekiem. Głodnym życia, świata, ludzi, rządnym tak wielu uczuć i emocji…
Niech puentą tekstu będzie myśl odnosząca się do kruchości naszego życia. Nie zatracajmy się w pracy, nie marnujmy energii na bzdurne kłótnie i walki, a przede wszystkim cieszmy się z każdej chwili spędzonej z rodziną i bliskimi. Nie bójmy się mówić – Kocham!
Czytaj także: Speed dating i interwencja Policji
Dziękuję, że przeczytałaś / przeczytałeś mój artykuł i proszę Cię bardzo o podzielenie się nim z Twoimi znajomymi. Im więcej osób z tego skorzysta, tym będę szczęśliwszy. I myślę, że im także może się on przydać. Dzielcie się na Facebooku, Instagramie, Twitterze, mailem – gdzie tylko chcecie i uznacie za stosowne. Zapraszam również do odwiedzenia mojego konta FB i zadawania pytań.
Pozdrawiam 🙂
Znajomy będąc fotografem poluicyjnym “pstrykał” żonę, którą mąż śmiertelnie trafił w głowę z wystrztrzelonego kołka przez ściankę gipskarton… Długo w zawodzie nie popracował. Przerzucił się na śluby, chrzciny , komunie…..
No i właśnie to jest jeden z minusów tego zawodu. Stale jesteś narażony na obcowanie ze złem: przemoc, wulgaryzmy, śmierć, używki. Niestety tak to wygląda. Pozdrawiam.
Trzeba mieć psychę jak kamień i dobre wsparcie. Podobnie jak ratownicy medyczni. Pozdrawiam
Bardzo mnie poruszyła ta historia. Przypomniała mi o wypadku sąsiada, który naprawiał busa u siebie w garażu. Auto stało na prowizorycznym “moście” i kiedy był pod nim, spadło, przytrzasnęło go i zginął na miejscu. Znalazła go ciężarna żona, jej przerażający krzyk było słychać bardzo daleko od miejsca wypadku. Do dziś czasami przypomina mi się ten nieludzki, pełen rozpaczy krzyk. Biedna sąsiadka, została wdową w 7 miesiącu ciąży. Życzę Ci jak najmniej interwencji z takim zakończeniem. Pozdrawiam.
Bardzo Ci dziękuję. Ja życzę sobie tego samego każdego dnia. Pozdrawiam.
Nagła utrata kogoś bliskiego to wielomiesięczne dochodzenie do “siebie”. Smutna historia
Zdecydowanie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdyby to miało dotyczyć członka mojej rodziny, kogoś z kim jestem związany emocjonalnie. Dziękuję za komentarz.
Wniosek z tej historii jest w sumie też smutny. Nigdy nie wiadomo, kiedy koniec nastąpi, a 30 latek sądzi, że to dopiero na starość go dopadnie….