
To już ponad tydzień odkąd Naród podjął decyzję o wyborze Prezydenta RP. Jeszcze przed rozstrzygnięciami mającymi się dokonać w drugiej turze było wiadomo jak mocno podzielony jest nasz kraj, druga tura utwierdziła nas tylko w tym przekonaniu.
We wcześniejszym wpisie wyjaśniłem, że żaden z kandydatów nie był tym jedynym – wymarzonym. Żaden z nich również nie zasługiwał na miano mocnego, samodzielnego i pewnego siebie męża stanu. Powiem więcej żaden z dotychczasowych prezydentów począwszy od pierwszych wolnych wyborów nie zasługiwał na to miano.
Każdy z kandydatów był jednostką wypchniętą przez konkretne kręgi, aby reprezentować ich cele podczas pełnienia 5-letniej kadencji. Od dawna nie chodzi, bowiem o nas – obywateli, ale o realizację własnych, zakulisowych planów.
Wszyscy doskonale pamiętacie wieczór wyborczy i tę niewielką, niespotykaną dotąd różnicę głosów. Zatrzymam się chwilę i opiszę swoje wrażenia z wystąpienia zwycięzcy tych jakże dziwnych wyborów.
Pamiętacie przemówienie Pana D. o tym, że kampania wyborcza rządziła się swoimi prawami. Momentami była ostra i w związku z tym przeprosił wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób mogli poczuć się urażeni jego wypowiedziami z tamtego okresu.
Szlachetne, można by rzec! Nie tak prędko, bo następnego dnia, gdy emocje opadły i niewielka przewaga powiększyła się wskazując tym samym zwycięzcę, doświadczyliśmy kompletnej zmiany frontu. Z ust tego jakże dobrodusznego i gotowego do zgody człowieka z dnia poprzedniego padły słowa, o braku jakiejkolwiek winy w swoim postępowaniu i nieomylności w wygłaszaniu opinii i osądów.
Normalnie jakby piorun jakiś uderzył! A to nie był piorun, tylko słupki poparcia – skromnie, ale rosnące!
Od wyborów minął ponad tydzień, nastała cisza wokół postaci Pana Prezydenta, jego aktywność zanikła. Śpieszę z wyjaśnieniami – to oczywiście normalny stan rzeczy. Oczywiste jest przecież, że wyborcy przestają być potrzebni już kolejnego dnia po głosowaniu. Właśnie tak się stało z głową naszego państwa.
Nim jednak ucichł, zdążył dołączyć do elitarnego grona polityków europejskiego formatu, którzy zostali skompromitowani przez rosyjskich youtuberów.
Pan D. został wkręcony w pogawędkę z komikiem, który udając Sekretarza Generalnego ONZ przez 11 minut wypytywał naszą głowę państwa, o bynajmniej dziwne i nietypowe rzeczy. Inna sprawa, że oddźwięk był ochoczy i nadzwyczaj pozytywny.
- sugestia o roznoszeniu koronawirusa przez obywateli Ukrainy – check!
- Pytanie o chęć odzyskania terenów zza wschodnią granicą – check!
- Niewybredny tekst o Panu T. – check!
- Przywołanie do tablicy Pana Tuska – check!
- Deklaracja o otwartym, tolerancyjnym i postępowym kraju – check!
- No i na koniec ta Żubrówka!
Na tweeterze rzecz jasna Prezydent natychmiast wyjaśnił, jakoby domyślił się podstępu. Po pierwsze, nie zmieniło to jednak faktu, że do końca trwania połączenia swego rozmówcę tytułował z największym szacunkiem, przy podkreśleniu pełnionych przez niego funkcji urzędowych. Po drugie nie zakończył dyskusji, po trzecie zaś, że tak namiętnie rozwodził się nad pewnymi kwestiami.
Nie musze chyba mówić, że taka sytuacja nie powinna w ogóle mieć miejsca, a gdy już jakimś cudem wystąpiła to najważniejsi, odpowiedzialni za bezpieczeństwo pracownicy kancelarii prezydenta powinni wylecieć. Tak się niestety nie stało, zwolniono natomiast 2 pracowników niższego szczebla, aby wykazać przed opinią publiczną jakiekolwiek działanie.
Na koniec jeszcze jednej rzeczy, która wryła mi się w pamięć. Prezydent 38 milionowego kraju powinien troszkę sprawniej posługiwać się językiem angielskim. Momentami ciężko słuchało się tych pauz i dukania. Nie mówię tego z przekąsem, ale ze zwykłej ludzkiej troski.
Na koniec chciałbym podzielić się swoim odkryciem, które mnie najnormalniej w świecie wpieniło. W trakcie kampanii wyborczej przynajmniej raz usłyszałem jak stronnicy jednego z polityków ubiegających się o urząd podczas rozmowy wykorzystali hasło, którego autorem jest bodajże Fryderyk II Wielki – Zwycięzców nikt nie będzie sądził.
Czy mi się wydaje, czy już samo wypowiedzenie tych słów w państwie, które uchodzi za demokratyczne jest kuriozalne i kretyńskie. Na coś takiego mógł pozwolić sobie jakiś średniowieczny władca, albo tyran! To może dopowiedzmy, że zwycięzca wyborów odpowiada przed Bogiem i historiom – takim oto sposobem będzie pozamiatane. Brak jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego.
Przed nami kolejne 5 lat. Zobaczymy, co ciekawego przyniosą!
Taki jest świat.