Festiwal politycznych obietnic Anno Domini 2023

Nie przypominam sobie sytuacji, a żyję już trochę lat na tym świecie, aby około kampanijny objazd kraju rozpoczął się tak szybko, oraz był aż tak intensywny. Nie pamiętam również, aby politycy z tak ogromnym zaangażowaniem przemierzali kraj wszerz i wzdłuż. Mapa tychże podróży wprawia w osłupienie.

Moje wspomnienia związane z polityką i jakakolwiek polityczna świadomość pojawia się pod koniec lat 90-tych. Dzięki temu pamiętam rządy: AWS-UW; SLD; 2-letnie rządy koalicji PiS-Samoobrona-LPR; 2 kadencje Platformy Obywatelskiej, oraz 2 kadencje PiS-u. 

Trudno mi również uwierzyć, że politycy na blisko 7 miesięcy przed wyborami rozpętali istną kampanijną pożogę, która swoimi jęzorami potrafi muskać niczego nieświadomych obywateli, oraz trawić resztki kulturalnego dyskursu politycznego. Straszne jest dla mnie to, że politycy w pogoni za słupkami i punktami sondażowymi nie cofają się przed serwowaniem nam 'zwykłym ludziom’ kolejnych bzdurnych, niemożliwych do realizacji obietnic wyborczych. Każdy z nas doskonale wie jak ostatnie lata – w tym okres covidowy – dały się mocno we znaki całemu krajowi. Jednak dla parlamentarzystów  przemierzających kraj nie stanowi to żadnego problemu. Nadal poszukują naiwniaków, którzy byliby w stanie oddać na nich swój głos, a przy tym byliby skłonni łyknąć ten makaron, który tak misternie od lat usiłują nawinąć im na uszy. Żaden z nich nie cofnie się przed złożeniem kolejnej absurdalnej obietnicy wyborczej, oraz sprzedaży wątpliwej jakości deklaracji oderwanej od rzeczywistości i niemożliwej do realizacji ze względu na ubogie zasoby finansowe tego kraju.

Czytaj również: Czy istnieje sposób, aby uzdrowić Polską politykę?

Każdego dnia na mównicy, lub konferencji prasowej pojawia się jakiś polityk, który rozpościera przed nami wizję kraju mlekiem i miodem płynącego. Wizje, która dla uważnego obserwatora naszej rzeczywistości jest niemożliwa do zrealizowania. Mimo to po każdym takim wystąpieniu, w którym obiecuje się jakąś jałmużnę, świadczenie, lub darowiznę – politycy w kolejnym sondażu poparcia partii politycznych odnotowują niewielki wzrost. Czy my wyborcy jesteśmy aż tak naiwni tak próżni, aby radować się z kolejnej rzeczy danej nam „za darmo”? Czy, aż tak lubimy pochlebstwa i serwowane przez „przedstawicieli handlowych gratisy”? Nie oczekujmy od polityków, że będą dawać nam coś za darmo przecież to coś za darmo jak doskonale wiesz jest finansowane przez większość społeczeństwa, czyli innymi słowy również z Twojej i Mojej kieszeni. 

We wczorajszym wydaniu programu informacyjnego emitowanego w jednej ze stacji telewizyjnych usłyszałem o pomyśle waloryzacji „500 Plus”. Na miłość boską, po co waloryzować takie świadczenie, które w swoim założeniu miało być tak naprawdę symboliczne, miało być formą dodatku przekładającego się na zwiększenie dzietności, a przede wszystkim dodatkiem do zwykłego funkcjonowania Polskich rodzin.  Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jest to idealne narzędzie do tego, aby znów w sondażach zebrać kilka dodatkowych punktów procentowych. Moim zdaniem proces waloryzacji tego świadczenia będzie miał miejsce i stanie się faktem w okolicach wyborów parlamentarnych, aby unaocznić społeczeństwu iż jedynie rząd – Prawa i Sprawiedliwości – dba o los zwykłych Polaków.

W ten sam sposób politycy partii rządzącej postąpią z innymi świadczeniami takimi jak 13, 14 – emerytura. Myślę, że one również staną się orężem w rękach władzy i będą miały za zadanie modelować społeczeństwo tak, aby w wyborach zakreślono odpowiednią kratkę na liście wyborczej. Jest to kolejny wyraz populizmu i próżności! Populizmu oczywiście ze strony naszych wspaniałych, wielkodusznych rządzących, którzy nie cofają się przed przeróżnymi formami przekupstwa własnych obywateli. Przekupstwa naszymi własnymi ciężko zarobionymi pieniędzmi zbieranymi w formach różnych danin i podatków. Wspomniana powyżej próżność odnosi się, zaś do nas samych, gdyż niemożliwe do zrozumienia sposób polubiliśmy te momenty, gdy politycy prawią nam komplementy. Czujemy się wtedy docenieni i wyróżnieni. Uwielbiamy również, gdy politycy podczas kampanii wyborczej obsypują nas obietnicami, które zawierają w sobie niezliczone ilości dodatków, świadczeń, oraz przeróżnej maści – gratisów.

Czym dalej w las tym jeszcze ciemniej, gdyż na konferencjach prasowych odnośnie trudnej sytuacji kredytobiorców i rynku nieruchomości parlamentarzyści snują coraz bardziej absurdalne historie, oraz roztaczają groteskowe perspektywy tego jak powinien wyglądać rynek nieruchomości w Polsce. Teksty w stylu „mieszkanie prawem nie towarem” swoim przesłaniem wskazywałoby, iż pochodzi z jakiegoś innego równoległego uniwersum. Od zawsze nasi dziadkowie, rodzice, a teraz my walczymy o to, aby mieć swoje – cztery ściany, swój własny dom – teraz zaś politycy twierdzą, że to wcale nie musi tak wyglądać. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale stosowaniem takiej retoryki stawia na głowie wszystkie zasady ekonomii. Twierdzimy, że wszystkie poprzednie generacje walczące o lepszą przyszłość popełniały błąd. Oświadczam wszem i wobec, że to nie tamte pokolenia popełniły błąd. Winna wszystkiemu jest polityka rozdawnictwa, którą aktualnie propagują politycy wszystkich ugrupowań.

Obecną sytuację nie można nazwać inaczej, niźli wyborczą licytacją – rząd i opozycja, bowiem wspólnie stwierdzili, że największym palącym problemem Polaków są właśnie wspomniane wcześniej mieszkania. Opozycja z Platformą Obywatelską na czele żąda zerowego oprocentowania kredytów hipotecznych. PiS natomiast proponuje kredyty na 2%, Lewica zaś sugeruje, że najlepszym pomysłem byłoby budowanie mieszkań państwowych, czy jak kto woli komunalnych i wynajmowanie ich do końca życia Polakom. PSL proponuje zaś gwarancję nisko oprocentowanego kredytu w wysokości półtora procent i dopłatę 100 000 zł do wkładu własnego. Otóż, oświadczam Wam, że każde powyższe działanie niesie za sobą mnóstwo negatywnych skutków, które odczują wszyscy Polacy nie tylko kredytobiorcy. Przede wszystkim powyższe pomysły sprawią, że doświadczymy zapaści na rynku nieruchomości w Polsce, po drugie wszystkie kredyty nie tylko hipoteczne podrożeją, bo skoro to rząd ma dopłacać i ustalać stopy procentowe to pozostałe koszty stricte bankowe również mogą wzrosnąć. Wzrost podaży pieniądza to inaczej pojawienie się jego nadmiarowej ilości… a co za tym idzie spada wskaźnik cyrkulacji pieniądza w gospodarce. Stąd jednak już bardzo krótka droga do wszechobecnej drożyzny, oraz dalszego napędzania inflacji. Tak działa rynek.

Przeczytaj również: Jaka przyszłość może czekać Polską Policję?

Czy w przeszłości mało mieliśmy programów partyjnych, które miały na celu pomoc w zakupie pierwszego mieszkania? Mam tu na myśli m.in.: rodzina na swoim, mieszkanie dla młodych, własne cztery kąty, mieszkanie bez wkładu własnego, mieszkanie plus itd. Nie muszę wam mówić, że żaden z wcześniejszych pomysłów i programów nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Nie był w stanie również jak zapowiadano – zrewolucjonizować rynku nieruchomości – a jedynie narobić bałaganu. Wyrządziły więcej szkód, niż pożytku i jak szybko pojawił się w przestrzeni publicznej tak szybko dopełnił swojego żywota. Mało, że wszystkie zakończone niepowodzeniem programy mieszkaniowe zaszczepiły w głowach naszych rodaków marzenie o własnym lokalu, które z czasem prysło niczym bańka mydlana, to jeszcze wykończyły firmy budowlane, które zaangażowały się w tę współprace i zostały na lodzie.

Zresztą należy wspomnieć, że większość obecnie proponowanych pomysłów mających rozwiązać problemy mieszkaniowe Polaków jest najzwyczajniej w świecie pisana kijem po wodzie. Jest to jedynie zbiór luźnych sugestii, idei, oraz banałów, które ma kupić ciemny lud. Żaden z pomysłów nie zawiera dokładnych obliczeń odnoszących się do przewidywanych kosztów, oraz skali wydatków jakie miałby ponieść budżet państwa przy uwzględnieniu fluktuacji finansów publicznych.

Jest to dokładnie ta sama sytuacja, jak wtedy gdy zapytano pewną posłankę – jak jej partia zamierza sfinansować pomysł 20% podwyżki dla wszystkich pracowników sektora budżetowego? Pani poseł wtedy odpowiedziała przypomnę „najpierw nas wybierzcie, a wtedy się wszystkiego dowiecie!”. Tak będzie już zawsze… Dlatego proponuję jedną rzecz – im szybciej zrozumiemy, że to jedynie polityczna gra, w której nie chodzi o nas-obywateli, lecz o bycie wybranym na konkretny urząd – tym szybciej odpuścimy sobie wiarę w te czcze gadanie.

Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że wszystkie programy mieszkaniowe opisane powyżej i zaproponowane przez polityków zamiast stanowić wsparcie dla osób młodych, które zaraz po studiach wychodzą na rynek pracy i mają trudności ze znalezieniem odpowiedniego lokum są adresowane, również do osób znacznie starszych. W zależności od pomysłodawcy konkretnego programu, także dla osób do 50 roku życia. Mam nadzieję, że teraz widzisz – nie chodzi tu o pomoc zwykłym Polakom (zresztą bądźmy szczerzy za nie swoje pieniądze to żadna pomoc), ale wszystko rozbija się o wspomniany powyżej populizm i chęć przekupienia wyborców.

Wbrew pozorom oczekiwany mechanizm uzdrowienia sytuacji społeczno-politycznej nie jest bardzo skomplikowany. To żadne rocket science. Wystarczy, aby politycy odstosunkowali się wreszcie od pieniędzy swoich obywateli, przestali obiecywać gruszki na wierzbie, zaprzestali tej parszywej polityki polegającej na podnoszeniu najróżniejszych podatków, nakładania dziwnych danin. Rolą polityki wcale nie jest dawanie i uszczęśliwianie na siłę. Do pełnej radości wystarczy skończyć z zabieraniem. Dobrze rozegrano to chociażby w Rumunii, gdzie podatki obniżono do niezbędnego minimum, a przez to uwolniono ducha przedsiębiorczości tkwiącego własnych obywatelach. W związku z tym odnotowano zwiększone wpływy do budżetu, a część osób działających dotąd w szarej strefie postanowiło zarejestrować działalność. Ten sam model sprawdziłby się z pewnością na naszym podwórku.

Jak dotąd politycy preferują jedynie rozwiązania polegające na wkładaniu kilku banknotów do lewej kieszeni „naszego” płaszcza i równoczesnym wyciąganiu dwa razy większej kwoty z prawej kieszeni. Pamiętajcie o tym, gdy za kilka miesięcy staniemy przed urną wyborczą.

Zapoznaj się także z: Jak nie stać się ofiarą oszustów? pt. 1

W którymś ze swoich wcześniejszych wpisów już pisałem o tym, iż perspektywę w której funkcjonuje przeciętny polityk nie sięga dalej niż do kolejnych wyborów. Tak też mamy i tym razem. Byle zostać wybranym byle wygodnie rozsiąść się na stanowisku, przyzwyczaić się do swoich poborów, może wcisnąć kogoś na stanowisko publiczne, a cała reszta nie ma rzecz jasna znaczenia. Czekam na wasze opinie w komentarzach, zachęcam do dyskusji. Chciałbym, również Was serdecznie przeprosić za częstotliwość publikacji, zrzucam to na karb zmian, które obecnie mają miejsce w moim życiu.

Dziękuję, że przeczytałaś / przeczytałeś mój artykuł i proszę Cię bardzo o podzielenie się nim z Twoimi znajomymi. Im więcej osób z tego skorzysta, tym będę szczęśliwszy. I myślę, że im także może się on przydać. Dzielcie się na Facebooku, Instagramie, Twitterze, mailem – gdzie tylko chcecie i uznacie za stosowne. Zapraszam również do odwiedzenia mojego konta FB i zadawania pytań.

Pozdrawiam!

Grafika pochodzi z: Prawo.pl 

5 Comments

  1. U mnie jest na odwrót: kompletnie straciłem jakiekolwiek zainteresowanie polityką właśnie pod koniec lat 90, kiedy Ty zaczynałeś. Od tamtej pory równo bojkotuję wybory, nie mam w domu telewizji ani radia i po prostu robię swoje. Zauważyłem ponadto, że ujawnienie się z takim podejściem jak moje bardzo często skutkuje banem lub co najmniej pyskówką od ludzi fascynujących się polityką. Nie wiem skąd się to bierze. W każdym razie miał rację Gintrowski, że „polityka to w krysztale pomyje” 🙂

    1. W takim razie Cię zaskoczę, ale szanuję Twoje zdanie i nie zamierzam w żaden sposób na Ciebie naskakiwać. Powiem więcej odnoszę czasem wrażenie, że ludzie stroniący od polityki są zdrowsi 🙂

      Dzięki za komentarz. Pozdrawiam 👍

  2. A może by tak zmusić firmy, by pozwoliły ludziom pracować z domu, po czym zachęcić firmy do przenoszenia się do mniejszych siedzib, a przekształcania reszty powierzchni dawnych biur na mieszkania? Po cholerę wszystkie firmy ciągają ludzi do biur i mają takie ogromne biura tylko po to, by siedzieć tam całymi dniami przed komputerami…

  3. Rozumiem genezę takich tekstów… Wiem z autopsji, że rodzą się z wk*******a, frustracji i bezsilności. I OK, jedyny problem to adresat. Niezależnie od poglądów politycznych, ludzie którzy Twój tekst przeczytają, na ogół problem rozumieją, nawet jeśli się z Tobą nie zgadzają. Natomiast ci, którzy go powodują, taki przekaz ignorują, bo doskonale wiedzą, że do masy będącej ich targetem on i tak nie dotrze. To podstawowy mechanizm działania każdego populizmu i nie jesteśmy tu żadnym wyjątkiem. Populizm kwitnie nie tylko z powodu biedy, która ustala priorytety, ale także z doświadczenia. Ten naród, od setek lat żyje determinowany prostą motywacją: dadzą/zabiorą. Najczęściej zabierali. Teraz dali, co będzie jutro, nieważne. Adresat populistów nie zna innej perspektywy i zawsze pójdzie za tym, kto lepiej udaje, że daje. Nie zapominaj także, że edukacja jest na służbie „dających” i ostatnio też ma głównie „dawać” świadectwa i doceniać „za kropkę”. Taka nauka nie idzie w las i nie potrzebuje żadnej dydaktyki i metodyki. Potem wystarczy już tylko przypominać bodźce i podtrzymywać ślinienie na widok kolejnych „plusów”.

Leave a Reply