Reparacje wojenne, czyli eksplozja polskiego systemu finansowego

Ostatnimi czasy naszą przestrzeń publiczną rozpala temat reparacji wojennych. Takiej wypowiedzi na jednej z konferencji prasowych jakiś czas temu udzielił Prezes Jarosław Kaczyński.

Jak oświadczył, za straty – (zniszczeniu uległo 62% przemysłu, infrastruktury – 85%, życie w czasie wojny straciło około 16,7% mieszkańców) – jakie z winy Niemiec poniosła Rzeczpospolita w czasie II wojny światowej, w latach 1939-1945 należą nam się reparacje w kwocie 6 bilionów 200 miliardów. Kwota nie jest jeszcze finalna, gdyż stale są doliczane doń odsetki za wszystkie lata zwłoki.

W polskim parlamencie odbyło się nawet głosowanie na mocy, którego przegłosowano temat reparacji. Dodatkowo pozytywnie rozpatrzono tam również kwestie dochodzenia tychże reparacji od Putinowskiej Rosji. Kwota również ma być odzwierciedleniem skali zniszczeń i zbrodni, których na naszych ziemiach dopuściła się w czasie wojny Armia Czerwona. Działając na fali niesłychanego entuzjazmu wynikającego z pozytywnego głosowania nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych wystosowało w tej sprawie notę dyplomatyczną do Republiki Federalnej Niemiec. Problem w tym, że zarówno władze niemieckie, jak i niedawno goszcząca w Polsce szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock uważają ten temat za zamknięty.

Od momentu głosowania w Sejmie i wizyty niemieckiej Pani Minister przeczytałem kilka opracowań prawnych odnoszących się do rzeczonego tematu reparacji. Wszystkie jasno mówią o tym, że wina jakiej dopuściła się ówczesna III Rzesza jest niepodważalna jednak obecne warunki geopolityczne i układ sił w Europie sprawia, że nie ma prawnych podstaw do domagania się zadośćuczynienia (takie właśnie określenie pojawiło się w treści noty dyplomatycznej).

Zapoznaj się również z: Studiowanie – czy gra jest warta świeczki?

Uważam, że ze strony naszego rządu jest to przede wszystkim zabieg marketingowy, który ma być pozytywnym akcentem na zakończenie 4 letniej kadencji, którą można ocenić jedynie jako przeciętną. Ileż to Polaków słysząc o pieniądzach od Niemiec utożsamia to działanie z dziejową sprawiedliwością, która dokonała się właśnie za sprawą PiS-u, a przede wszystkim Prezesa Kaczyńskiego. Nie, nie musimy osiągnąć w tej materii nawet żadnego sukcesu. Wystarczy jedynie bicie piany przez media, aby wbić kilka punktów sondażowych dla Prawa i Sprawiedliwości, a tym samym zmobilizować kurczący się elektorat.

Wracając do tematu samych reparacji – powojenna Polska będąc pod butem radzieckim w 1953 roku zrzekła się jakichkolwiek reparacji. Do tamtego działania można mieć wiele zastrzeżeń z uwagi na to, że ZSRR nie miało interesu w tym, abyśmy otrzymali jakiekolwiek pieniądze, a tym samym stali się silniejsi. Cały wic polega na tym, że w późniejszych latach wszystkie kolejne rządy potwierdzały decyzję z 1953 roku i stanowczo rezygnowały z tamtych świadczeń.

Należy również wspomnieć o ustaleniach traktatu „2+4” z roku 1990 – na mocy, którego Polska potwierdziła w obecności innych krajów zrzeczenie się wspomnianych środków, a nawet zadośćuczynienia. Rzecz jasna, co kilka lat politycy podnoszą ten temat, aby znów nakręcić opinie publiczną i zaznaczyć swojemu elektoratowi, że wróg jest za naszą granicą. Natomiast z biedą i problemami w żadnym razie nie należy utożsamiać rządzących.

Polski MSZ powołuje się na to, iż Niemcy jako państwo prawa winni są poczuwać się do mordów dokonanych na Polakach, Żydach i innych nacjach zamieszkujących ziemie II RP w latach 1939-1945. Pomimo tego, że wiedza historyczna Niemców na temat nazizmu jest niewielka to jestem pewien, że zdają sobie sprawę ze skali dokonanych 80 lat temu zbrodni i nie trzeba przypominać tego w taki sposób jak robią to politycy.

Jedyną drogą do ewentualnego mówienia o jakimkolwiek zadośćuczynieniu za tamte zbrodnie może stać się – dyplomacja – dokładniej rzecz ujmując potrzebujemy wypracować porozumienie na mocy, którego Niemcy zobowiążą się do zainwestowania określonych sum w polską gospodarkę. Lepszym określeniem jednak byłoby oczekiwanie na gest dobrej woli ze strony zachodniego sąsiada. To jest jedyna droga do rozwiązania tamtych zaszłości, a co istotniejsze na takowej inwestycji w horyzoncie czasu mogliby skorzystać zarówno Polacy będący bezpośrednimi beneficjentami, jak i Niemcy poprzez przemyślaną alokację kapitału.

Czytaj także: Inwestowanie w kruszce, czyli wszystko co musisz wiedzieć

6 bln 200 mld przecież samo wspomnienie o takiej kwocie brzmi już absurdalnie i nie próbujcie mi tu wyjeżdżać z tekstami w stylu – „przecież się należy”, lub „taki z Ciebie patriota”, albo co gorsza „jesteś po stronie niemców”. Takie zarzuty byłyby po prostu bzdurne. Nikt bardziej nie chciałby, aby Polska była silna gospodarczo, stabilna politycznie i bogata. Wiem jednak, jaki budżet na rok 2022 zaplanowały Niemcy, było to – 495.8 mld euro. W przeliczeniu po aktualnym kursie euro na złotówki mamy kwotę 2 mld 479 mln PLN. Jaki dochód, zaś na rok 2022 wykazała Polska? Wartość ewidencyjna wynosiła –  491,9 mld PLN.

Zmierzam do tego, że – po pierwsze niemiecka gospodarka została by wysadzona w powietrze poprzez wyciągnięcie z obiegu tak kolosalnej kwoty. Jak widzisz kwota reparacji to nieomal 3 – krotność ich budżetu. Nawet rozłożenie w czasie takowej kwoty w niczym specjalnie by nie pomogło. Po drugie, obciążanie obecnych i kolejnych pokoleń za winy generacji pradziadków wydaje się dosyć słabe z etycznego punktu widzenia. Wyobraźmy sobie, że do Twojego domu na wsi mieszczącego się na wsi przyszło kilkuset naszych sąsiadów, którzy stwierdzili, że w 1947 roku ich dziadów w ramach akcji Wisła zabrano siłą z tego miejsca…Domu co prawda nie chcą bo masz nowy, ale ten 1 hektar ziemi za płotem wygląda całkiem korzystnie… No właśnie!

Idźmy dalej… Kwota 6 bln 200 mld wpompowana do naszego systemu finansowego mogłaby być katastrofalna w skutkach. Nie wiem czy ktokolwiek się nad tym zastanawiał. Już pomijam aspekt korupcjogenny, który mówi jasno, że politycy na tak ogromnej kasie z przyjemnością położyli by swoje spocone łapy – wtedy też nie jedna złotówka w dziwnych okolicznościach mogłaby zmienić właściciela! Po drugie – znacznie ważniejsze – pieniądze te przekazane polskiemu rządowi, nieważne z jakiej partii by on nie był posłużyłyby do kupienia swoich obywateli, zwiększenia rozdawnictwa, szerzenia tak mocno pogardzanego przeze mnie rozdawnictwa i socjalu. Innymi słowy wielu z naszych rodaków wolałbym siedzieć na tyłku i ciągnąć darmową kasę niźli wziąć się do uczciwej pracy. Po trzecie, tak olbrzymie pieniądze wywołałyby hiperinflację, przy której obecne 17,2 % byłyby dziecięca igraszką, a obecny stan finansów publicznych byśmy wspominali z utęsknieniem i łezką w oku.

Jestem ciekaw, jakie jest Twoje zdanie w omówionym powyżej temacie? Co myślisz o reparacjach i czy Twoim zdaniem mamy szansę na zobaczenie tych pieniędzy?

Zapoznaj się z: Obecna sytuacja polityczna w Polsce, czyli kto jest temu winny…?

Dziękuję, że przeczytałaś / przeczytałeś mój artykuł i proszę Cię bardzo o podzielenie się nim z Twoimi znajomymi. Im więcej osób z tego skorzysta, tym będę szczęśliwszy. I myślę, że im także może się on przydać. Dzielcie się na Facebooku, Instagramie, Twitterze, mailem – gdzie tylko chcecie i uznacie za stosowne. Zapraszam również do odwiedzenia mojego konta FB i zadawania pytań.

Trzymaj się!

Grafika na początku tekstu pochodzi od: ideologia pl

5 Comments

  1. Cytuję: „Cały widz leży jednak w tym, że w późniejszych latach wszystkie kolejne rządy potwierdzały decyzję z 1953 roku i stanowczo zrezygnowały z tamtych świadczeń.”
    Tylko jeden widz, ale za to cały? O kropki! Wypadałoby odróżniać widza od wica! To jedno.
    Drugą sprawą jest gadanina o reparacjach wojennych, która nie jest żadną nowością, lecz kontynuacją dawniej poruszanego tematu. Chyba też przez PiS. Śmiem wątpić, aby to rządzącej partii pomogło w utrzymaniu władzy. Obym miał rację.

    1. Wielkie dzięki za to, że jesteś czujny i mnie poprawiasz. Pozwala mi to stawać się lepszym👍
      Co zaś tyczy się reparacji to wydaje mi się, że jest to jeden z wielu tematów zastępczych poruszanych przez nasz rząd w newralgicznych momentach. Dodatkowo tak jak już pisałem w tekście temat pieniędzy od Niemiec ma poruszyć i zmobilizować kurczący się elektorat.
      Dzięki za komentarz.

  2. Myślę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa, że PiS wyciągnęło ten humbug żeby zrobić nam dobrze. Ewentualne korzyści (oczywiście nie z tych gruszek na wierzbie) spłyną na błyskotliwych pomysłodawców. Tematy zastępcze nie są w „polityce” niczym nowym, a ich moc sprawcza zależna jest jedynie od średniego poziomu intelektualnego społeczeństwa, który na ogół nie jest zbyt wysoki.
    Osobną kwestią jest rozumienie polityki (zwłaszcza zagranicznej) jako procesu opartego o zasady moralne, na ogół przestrzegane w relacjach indywidualnych. Miliony ludzi wierzy, że w polityce istnieją jakieś nieprzekraczalne granice, stałe reguły i trwałe wartości moralne, których wypowiedzeniem i kresem jest jedynie wojna. Jest to absolutne złudzenie i wszystkie wypracowane konsensusy, umowy, traktaty i sojusze są rezultatem lepiej lub gorzej prowadzonych interesów, posiadania lub nie określonej sieci wpływów, siły ekonomicznej i militarnej. To, jak się tak uzyskane porozumienia i ogólne zasady sprzedaje oficjalnie, jest już jedynie kwestią estetyki, na którą wrażliwa jest w określonym momencie dziejowym dana społeczność. Z tego powodu, zawsze znajdzie się w naszym grupa ludzi, która będzie uważać, że reparacje (czy jakiekolwiek przywileje i bonusy) zostaną nam przyznane, tylko dlatego, że tak byłoby sprawiedliwie i uczciwie. Mówiąc szczerze, nie wiem, czy taką postawę można jeszcze nazywać naiwnością.

Leave a Reply