Podwyżki płac dla polityków. Czy to dobry pomysł?

Źródło: Polsat News

Ileż emocji wywołało głośno zapowiadane podwyżki dla parlamentarzystów, samorządowców, a nawet byłych prezydentów.


W rozmowach z osobami w swoim środowisku każdy mówi jednym głosem „czuję się jakby ktoś dał mi w pysk!”


Serwowane są teksty, że pensje polityków stoją w miejscu od 20 lat, że nie były urealnione, że wszyscy dostają podwyżki tylko nie politycy. 

Na Boga większość Polaków pracujących gdzieś na etacie mogło by pomarzyć o wynagrodzeniach wice ministerialnych, których wysokość niebagatelna bo aż 6 900 PLN. Szczególnie, że wiceministrowie, jak wszyscy inni parlamentarzyści mają dodatkowe profity, które są ponadnormatywne i nie wchodzą w skład powyższej kwoty.


Jak można twierdzić, że politycy zarabiają mało. Gdyby tak było ludzie nie garnęli by się tak bardzo do sprawowania władzy. Kolejny argument jest taki, że większość parlamentarzystów zarzuca swoją pierwotnie wykonywaną prac w momencie przekroczenia progu Sejmu… To jak to tak naprawdę jest!?


To nie jest czas na ponad 60% podwyżki. Cała budżetówka jest od wielu lat pomijana i traktowana niczym zwykłe śmieci. Gdzie zwykła ludzka moralność i przyzwoitość?


Spokojnie, już spieszę z odpowiedzią. Tam gdzie polityka tam nie warto jej szukać!


Ja w tym wszystkim widzę 4 główne powody, dla których podwyżki są zapowiedziane, akurat teraz. Zatem:


Po pierwsze, Prezes jedynej miłościwie nam panującej partii chce kupić w ten sposób przychylność swoich posłów i utrzymać w ryzach koalicje do końca obecnej kadencji parlamentu. Niektórzy posłowie ZP bowiem za mocno machają szabelką i może finansowe dowartościowanie zahamuje ich polityczne zapędy i próby rozłamów.


Po drugie, aby uzyskać poparcie dla swoich pomysłów ZP liczy na przychylność posłów opozycji, a te pieniądze to mówiąc wprost próba ujarzmienia głośno szczekającej opozycji. W końcu to nie są małe pieniądze.


Po trzecie, Prezydent D. chce znów zacieśnić swoje relacje z ugrupowaniem, z którego się wywodzi. Jak wiadomo 3 kadencji nie będzie i lepiej być emerytem posiadającym przyjaciół na scenie politycznej, niż nie posiadającym!


No i na końcu – creme de la creme. Prezydent D. sam chce sobie podnieść uposażenie, gdyż za kilka lat jako emeryt również będzie inkasował pieniądze, które de facto sam sobie teraz przyzna. That’s it!


Reasumując te podwyżki to kolejny przykład na to jak bardzo odrealnieni są politycy oraz jak mało znaczą dla nich zwykli obywatele. To jest policzek zadany ciężko pracującym rodakom, którzy noszą na swych barkach częstokroć dużo większą odpowiedzialność. Rodakom, którzy potracili pracę i majątki życia w imię walki z pandemią. Rodakom, którzy zarabiają 2-3 tysiące złotych i mają za to wykarmić rodzinę i opłacić rachunki.


Jestem ciekaw Waszej opinii na powyższy temat. Zapraszam do dyskusji.
Zdrówka.

#TJŚ

3 Comments

  1. To jest draństwo przepchnięte tylnymi drzwiami, To my podatnicy im fundujemy obiadki, garnitury, limuzyny, bankiety, wieńce i kwiaty i niech w końcu oni przestaną biadolić, bo żyją z naszych podatków – urwa!

  2. Problem nie jest w zarobkach. Problem leży w kompletnie nieefektywnym systemie wynagradzania m.in. parlamentarzystów. Obecnie jest tak, że rola większości posłów sprowadza się bycia bezmyślną maszynką do głosowania. Co więcej, praca takiego posła nie jest obiektywnie oceniania, a jego „wypłata” nie jest uzależniona od jego efektywności czy pracowitości.

    Moim zdaniem istnieje jeden banalny mechanizm, który od razu rozwiąże większość problemów – wystarczy podnieść pensje parlamentarzystów do minimum 15 tysięcy i jednocześnie zmniejszyć liczbę posłów do 100 i senatorów do 50. Dodatkowo wprowadzić szczegółowy system obiektywnej oceny „jakości” pracy danego parlamentarzysty. W ten sposób nie dość, że globalnie będziemy wydawać mniej na pensje parlamentarzystów, to będzie większe prawdopodobieństwo, że odpowiednio wysokie uposażenie skusi bardziej kompetentnych ludzi, a my jako wyborcy będziemy mogli oceniać efekty ich pracy. Oczywiście rządzący nigdy tego rozwiązania nie wprowadzą, bo nagle będą mieli do czynienia z niezadowoleniem kilkuset kolegów, którzy mogą stracić fajną posadkę.

    Natomiast obecna sytuacja świadczy o ogromnej arogancji i hipokryzji obecnej władzy – z jednej strony rząd chwali się nadwyżką budżetową na koniec lipca i podnosi uposażenia parlamentarzystom, a z drugiej strony twierdzi, że nie ma środków na waloryzację wynagrodzeń pracowników budżetówki. Dodatkowo w 2018 r. obniżono pensje parlamentarzystów tylko po to, aby niecałe 3 lata później wprowadzić podwyżki tych pensji i z nawiązką odbić sobie poniesione straty – przecież to jest kompletnie pozbawione jakiejkolwiek logiki i widać, że wszystkie powyższe decyzje motywowane były skrajnym i nieodpowiedzialnym populizmem w celu wywołania politycznego show i to jest w tym wszystkim najsmutniejsze.

    1. Dzięki za komentarz. Pomysły masz dobre, ale sądzę, że za wiele osób uczyniło z polityki swoja bezpieczną przystań i zgromadziło liczną grupę wyborców. Nikt nie poddałby się teraz tak łatwo gdyby chciano zmniejszyć liczbę parlamentarzystów. Najlepszym pomysłem było by wprowadzenie kadencyjności wśród parlamentarzystów, aby z czasem oczyścić to stado szerszeni i wprowadzić nowe twarze.

Leave a Reply