Wybory prezydenckie 2020!

Zostało przyjęte, że osoba pełniąca funkcję policjanta nie może pełnić funkcji posła i senatora. Mało tego podczas wykonywania obowiązków służbowych musi wykazywać się pełną apolitycznością.

Dobrze, niech, więc tak będzie. Zatem będąc po służbie, mając wolny dzień od pracy zamierzam z pełną premedytacją zająć się tematem wyborów w 2020 roku.

Po raz kolejny stajemy przed ważnym dylematem, na kogo zagłosować? Jak postąpić w obliczu właściwego kandydata? Kogo właściwie wybrać skoro wszyscy obiecują gruszki na wierzbie?

No i tak właśnie zaczął się festiwal obietnic i utopijnych treści. Kandydaci licytowali się na to, który da więcej, na to, który uczyni życie obywateli lepszym, który sypnie więcej grosza i pozwoli nam obywatelom spać bezpieczniej.

Piszę te słowa na kilka dni przed planowaną drugą turą wyborów, gdy już doskonale wiemy, kto pojawi się w drugiej. Znów to największe polityczne siły w kraju znalazły się w boksach i niczym konie wyścigowe prężą się przed wyścigiem.

Bardzo podobało mi się określenie, którego użył w porannej rozmowie, w RMF FM redaktor Mazurek. Mianowicie wspomniał, że obietnice kandydatów bardziej pasowałyby do osób ubiegających się o urząd Premiera. Tzn. wszyscy z nich mówią, obiecują rzeczy, które w większości nie należą do ich uprawnień i nie leżą w ich kompetencjach.

Można rzec nawet więcej, kolejny raz obok kiełbasy wyborczej największe znaczenie odgrywa kampania negatywna. Oznacza to, że nie do końca ważne jest, co konkretny kandydat powiedział, najistotniejsze staje się wytknięcie błędów kontrkandydata, albo, co ważniejsze podłożenie mu świni.

Powiem szczerze, że lubię tematy polityczne i wybór naszych reprezentantów – głosowanie ma dla mnie duże znaczenie, ale w tej chwili nie widzę kandydata, na którego można by móc oddać głos. Chyba, że znów zaczniemy dywagować nad tak bardzo znienawidzonym przeze mnie tematem „wybierz mniejsze zło”. Co to do cholery ma niby znaczyć?! Nie o to przecież chodzi w wyborach!

No to może zagłosujesz na obecnie urzędującego kandydata? Nie, dziękuję. Miał swój czas, 5 lat to wystarczający okres, aby się godnie zaprezentować i z przykrością muszę przyznać, że uważny obserwator określi ten czas za mało udany.

Rozbawiło mnie wypowiedź jednego z polityków będących w sztabie prezydenta. Pytanie o niewielką liczbę działań Pana Dudy skwitował tekstem, że swoje działania zaplanował na 10 lat prezydentury i to druga kadencja miała obfitować w większą ilość inicjatyw.

Ciągłe podnoszenie do tablicy programów społecznych, które wprowadził rząd PiS, a Pan Prezydent tylko podpisał to dość lichy argument w walce o reelekcje.

Do tego wiele gaf i lapsusów – począwszy o ideologii, która nie ma nic wspólnego z ludźmi, poprzez szczepionki, których nie powinno się stosować, a skończywszy na debacie, która bardziej przypominała kabaret (z udziałem podstawionych statystów).

W tym momencie chciałbym uspokoić osoby po drugiej stronie barykady. Na Pana Trzaskowskiego też bym nie zagłosował. On również zapomina pewne rzeczy, które obiecywał.. W ciągu krótkiego czasu zmienia swoje poglądy w podstawowych sprawach i odcina się od słów wypowiedzianych za czasu rządów PO-PSL. Nagle trzeba obniżać podatki, zapobiegać podnoszeniu wieku emerytalnego. No to może jeszcze obsypmy się konfetti i zatańczmy cha-che…  

Spójrzmy chociażby na samą Warszawę, której jest Prezydentem. Źle się dzieje, a jej przedstawiciel jeździ w najlepsze po kraju mówiąc rzeczy, które dobrze się sprzedają w TV. Podobnież w sposób zdalny jest w stanie opanować wszelkie problemy, które niczym hydra podnoszą łby. Nie do końca w to wierzę!

Jeszcze raz powtórzę nikt nie jest jednoznacznie dobrym kandydatem, ale mimo to każdy z nas musi zrobić swój prywatny rachunek zysków/strat i w zgodzie z własnym sumieniem zdecydować, na kogo odda głos 12 lipca.

Zabawna po pierwszej turze stała się dla mnie walka pozostałych kandydatów o głosy kandydatów, którzy odpadli. Tekst również z redaktora Mazurka: Pan Hołownia, Bosak, Biedroń i Kosiniak-Kamysz są niczym panny na wydaniu. Pozostali w grze kandydaci starają się o ich względy, przymilają, można nawet rzec – łaszą.

Nagle nie ma znaczenia jak różne programy przedstawiali kandydaci, jak różne poglądy i idee przedstawiali. Jak odległe mieli pomysły na budowanie Polski.  Nagle obecni w II turze kandydaci obwieszczają, że wszystkich kochają, bratają się z nimi, podzielają ich opinie na wiele tematów i deklarują realizację ich punktów programowych bez względu na dysonans ideowy.

Doświadczamy jakiegoś oszołomienia, zawrotów głowy. Obywatele szaleją na punkcie kandydatów, dają się wodzić za nos, podpuszczać. W filmach zamieszczanych w Internecie widzimy dwie starsze Panie, będące zwolenniczkami Panów D. i T. walczące ze sobą – atrybutami bojowniczek są plakaty wyborcze i różańce. Na innym spotkaniu kandydata obecne w tłumie osoby biją się transparentami. Dlaczego tak łatwo dajecie sobą manipulować? Jak już mówiłem – polityka jest istotna, ale nie czyńmy z niej czegoś najważniejszego.

Gdy czytam jakiś artykuł w Internecie to wystarczy kilka minut, aby w sekcji komentarzy pod spodem rozgorzała awantura. Przerzucanie się inwektywami, wulgaryzmami. Te przezwiska rodem z rynsztoka. Na Boga – wrzućcie na luz. Polityką tylko o to chodzi i w gruncie rzeczy niezależnie od frakcji wszystkim zależy na dzieleniu Polaków. Rozdrobniony Naród to słabszy Naród. Nie ma przeciwnika z zewnątrz do znajdą go wewnątrz i doprawią diabelski ogon! Byle tylko odwrócić uwagę od rzeczy ważniejszych.

Wystarczy spojrzeć na to jak szybko politycy – niezależnie, jakiego szczebla by nie byli – zapominają o obywatelach, gdy kurz bitewny kampanii opada i mają zagwarantowane miejsce przy „żłobie”.

Włączcie myślenie i określcie na trzeźwo w zgodzie z własnym sumieniem, kto będzie lepszym „wodzem”. Tak, aby później nie żałować.

Taki jest świat.

8 Comments

  1. Tak na oko to ze 75% obietnic każdego z kandydatów na Urząd to może rząd lub Sejm z Senatem li jedynie zrealizować a wyborcy bezmyślnie to łykają jak pelikan ryby. Pewnie jest jakaś teoria socjologiczna opisująca ten fenomen.

    1. Na pewno jakaś teoria opisuje to zjawisko. Przykre jest dla mnie to, że pomimo tak wielu okazji do wyciągnięcia odpowiednich wniosków Polacy nadal tak chętnie wierzą we wszystkie obietnice.

  2. Jak ja dobrze rozumiem ten Twój wpis. Wybieranie mniejszego zła mnie też nie przekonuje, cała reszta, o której piszesz sprawia, że mam dość wyborów, polityki i kraju, w którym trwa ciągła walka na słowa. A gdzie dobre, konstruktywne czyny??

    1. Moja droga, czasami odnoszę wrażenie, że dobre i konstruktywne czyny odeszły w zapomnienie. Być może ten pogląd potęgują zdarzenia z jakimi mam do czynienia w pracy…
      To, że obcy sobie ludzie walczą na słowa to jedno i tego już nie zmienimy. Miałem już kilka interwencji gdy to domownicy sympatyzowali z innymi ugrupowaniami politycznymi i to było powodem regularnych wojen, a nawet rękoczynów.

      1. Tak właśnie słyszałam. U mnie przy stole zawsze pada tekst, politykę zostawiamy w przedpokoju:-) Bo w rodzinie też są zwolennicy dwóch opcji:)))

      2. No i to jest doskonała koncepcja. Popieram:) Niestety nie wszyscy są na tyle rozumni. Na blogu opiszę kiedyś jak to na komunii świętej szwagrowie, będący sympatykami innych partii, pobili się ze sobą. Toż to dopiero komedia:)

Leave a Reply