
Wbrew powszechnym oczekiwaniom i licznym pytaniom pojawiającym się na skrzynce, w tym wpisie nie zamierzam poruszać tematu koronawirusa – każdy wie jak powinno się w tym nietypowym czasie zachowywać. Zewsząd bombardują nas hasła typu #zostanwdomu – z całego serca zachęcam do pozostania w domu, jeżeli tylko masz taką szansę.
Koniecznie przeczytaj: Mój sztywniak, czyli moje pierwsze zwłoki na służbie
Tekst nie będzie również opisem kolejnej mojej interwencji. Opowiem o śmierci i przemijaniu. Chciałbym jednak skupić się wyłącznie na aspektach – mentalnych, duchowych – opowiedzieć jak takie zdarzenia oddziaływają na ludzką psychikę. Przede wszystkim na psychikę funkcjonariuszy – w których specyfikę pracy takowe sytuacje są po prostu wpisane.
W którymś ze wcześniejszych wpisów zamieszczonych, na bloga, wprawne oko czytelnika mogło zauważyć, jak opisywałem zdarzenie konfrontujące mnie z widokiem pierwszych ludzkich zwłok od podjęcia służby w Policji.
Muszę doprecyzować, to nie były pierwsze zwłoki, jakie miałem możliwość widzieć w życiu. Jak nie trudno się domyślić śmierć jest obecna w życiu każdego człowieka, każdy jak mniemam ma, lub miał dziadków, bądź rodziców. Mawia się, że śmierć to naturalny etap w naszej egzystencji i zwieńczenie pewnego cyklu, którego początek stanowi nasze przyjście na świat.
Odejście bliskich to ciężki czas, wydanie przez nich ostatniego oddechu, konieczność pożegnania się – dobór właściwych słów, aby te ostatnie wersy nie były daremne i płytkie. Aby ich wybrzmienie wyrażało zarówno mającą nadejść falę smutku, głęboki żal i tęsknotę. Jak nadać słowom moc i pasję, w którą sami często sami do końca nie wierzymy. Jak sprawić, aby w te kilka wersów wtłoczyć wszystkie zalewające nasze myśli uczucia i pokrzepić drugą osobę na drodze do wieczności? Długo zastanawiałem się, co bym w takiej sytuacji powiedział i doszedłem do wnioski, że nie ma złotego środka. Brak mi praktyki, ale ciężko w takiej sytuacji uchodzić za eksperta.
Pierwszą okazją do sprawdzenia się była śmierć babci – miałem 7 lat, więc świadomość miałem już ukształtowaną, wiedziałem, z czym wiąże się śmierć, co się z nami dzieje. Wiedziałem, także, że trafiamy do ziemi gdzie jedzą nas robaki i powoli zamieniamy się w proch – nic nieznaczący efemeryczny pył. Wszystkie nasze plany, zamiary i niespełnione marzenia przestają w momencie mieć znaczenie.
To mrzonka twierdzić, że dziecko coś powie, albo urzeknie zgromadzonych wersami mogącymi równać się z chórem w dramatach, lub tekstom tworzonym przez średniowiecznych bardów. Pamiętam tylko morze łez i wielką pustkę.
Pod tym względem w pracy jest łatwiej – nie ma relacji emocjonalnej, więzi, nie znasz tych ludzi, nie uświadczysz tego głosu sumienia w głowie, który szeptałaby – co teraz poczniesz bez niego/niej?
Bez względu na to za jak silnego i twardego się uważasz, jak wiele zła i śmierci w życiu widziałeś, z jakiego środowiska się wywodzisz, z jakiej gliny jesteś ulepiony, a nawet jaką wiarę wyznajesz – są sytuacje, które w kilka sekund są w stanie rozłożyć Cię na łopatki, przebić stworzoną i nabudowaną przez lata pracy fasadę z łatwością huraganu.
Można sobie wmawiać – to mnie nie rusza, przecież jestem twardym gościem – jesteś nikim w obliczu niepojętej nieskończoności. Jeśli powiesz mi, że wątłe ciało dziecka spoczywające bezwiednie na podłodze, nie wzbudza w Tobie żadnych emocji i nie skłania do refleksji to z miejsca nazwę Cię cholernym potworem.
Jeśli widok młodego mężczyzny zmarłego przedwcześnie na zawał serca i szlochająca nad nim małżonka, nie sprawi, że serce zabije szybciej i nie sprawi, że pomyślisz o kruchości ludzkiego życia to jesteś okrutnikiem i nie zasługujesz na noszenie munduru. To empatia, czyni nas ludzkimi.
Ciężkie bywa już sama konieczność poinformowania człowieka o śmierci bliskiej mu osoby. Te pompatyczne i profesjonalne teksty, które serwuje nam TV. Wyobrażenie mega fachowych i rzetelnych funkcjonariuszy… Wolne żarty. Nie ma scenariusza na taką okoliczność. Dla każdego zgon bliskiej osoby to osobna, niedookreślona historia. Gdyby przyrównać to do czytania to jedni traktują taką wieść jak czytanie krótkich form np. fraszki – ludzie niewzruszeni, ale zastanawiający się nad głębią treści; trenu – cierpią, ale smutek, któremu pozwalają się owładnąć jest stosunkowo krótkotrwały. Dla innych zaś, to długa przeprawa, walka staczana dzień po dniu z myślami, szukanie odpowiedzi i sensu – istna epopeja.
Jeśli ktoś twierdzi, że praca policjanta jest łatwa to polecam spróbować wyobrazić sobie jakieś nieszczęście, tragedie, którego jest świadkiem i pośrednio częścią, a następnie niech pomnoży to razy, 300 000 (bo prawie tyle było interwencji w moim mieście w ubiegłym roku).
Zapoznaj się także: Ksiądz to też człowiek!?
Dziękuję, że przeczytałaś / przeczytałeś mój artykuł i proszę Cię bardzo o podzielenie się nim z Twoimi znajomymi. Im więcej osób z tego skorzysta, tym będę szczęśliwszy. I myślę, że im także może się on przydać. Dzielcie się na Facebooku, Instagramie, Twitterze, mailem – gdzie tylko chcecie i uznacie za stosowne. Zapraszam również do odwiedzenia mojego konta FB i zadawania pytań.
Będę niezmiernie wdzięczny, jeśli wesperz moje działania za pośrednictwem platformy Patronite. Z góry dziękuję!
Pozdrawiam 🙂